Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jakastam
Córka Jude'a i Roberta
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:17, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wyciśniesz, wierzę w Ciebie.
Hmm... ja zmienię :diabel:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lady Makbeth
Młody Frankenstein
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: planeta Melmac ;)
|
Wysłany: Wto 22:18, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
*przez stronę z furkotem przelatuje ciotka Lady na miotle z Walterem w charakterze kota i rzuca garścią cukru w kostkach w celu dokarmienia Wena*
Bo nic tak nie wzmaga Weny jak glukoza
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Wto 22:23, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Lady, mam rozumieć, że się podobało?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Młody Frankenstein
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: planeta Melmac ;)
|
Wysłany: Wto 22:27, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
No a jak?
*puszcza Atris z miotły całusa*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Wto 22:28, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Kul
*łapie całusa w słoik i stawia na półce, żeby pokazać potomnym, jak to dostała od cioci całusa *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jakastam
Córka Jude'a i Roberta
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:30, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Atris, pisz dalej! I żeby wyszło więcej niż trzy części.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Wto 22:32, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Yyy, to może jakąś zagadkę
A potem... yyy... wyskoczymy z Mary...
Jakaś przeprowadzka, rachu ciachu i Watson znów ląduje na BS
Chyba żartujesz, jak ja się zabiorę za kolejnego tasiemca to się nie wyrobię
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
jakastam
Córka Jude'a i Roberta
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 286
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 22:35, 19 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Bierz się za tasiemca *spogląda słodko* Będę Cię mobilizować i mogę pomóc (a reczej przeszkodzić ale co tam )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Fajka Holmesa
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:24, 20 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Aaaatris...
*znowu otwiera gębę i patrzy na tekst*
*znowu przenosi niedowierzające spojrzenie na Atris*
Jesteś zła. Definitywnie.
Ooooh! Ta wymiana zdań, potem z tym policzkiem, oh my! To jest takie... No nie wiem, romantyczne? Takie... Piękne. Tak mógłby napisać Doyle. Tak mógłby wyglądać film. Tak byłoby zdecydowanie cudowniej...
Ok. Moja kreatywność się skończyła. Nie mam nic więcej do powiedzenia.
No, doobra.
Pisz następną część, proooooszę! I ja tu poproszę very-happy-end. O. Bo nie dam Wam więcej żadnych hatsonowych zdjęć ani nic nie napiszę (jakby obie rzeczy były komukolwiek potrzebne... Nie mam czym szantażować, damn it!).
Weny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Śro 7:52, 20 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Nie no, dziewczyny nie przesadzajmy, tasiemca zrobić z innej miniaturki
Taa, wiesz, jak widzę spoilery Lady, to dochodzę do wniosku, że jestem totalnym beztalenciem.
Będzie h-e, tak planuję
Wiesz, może jakieś +18 na koniec?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muniashek
Fajka Holmesa
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:01, 20 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Ooooh. *obudziła się dopiero na słowo +18*
Nie. Jesteś. Beztalenciem. Bo Ci coś zrobię, wsiądę w samolot do Łodzi i Ci coś zrobię -.-
Jeżeli jest wśród nas beztalencie, to jestem nim definitywnie, tylko i wyłącznie ja.
To kul, że będzie h-e. Ale ja chcę v-h-e Tak wiesz, na kompletne pocieszenie^^
Oooh, dżizys. Muszę się w końcu sama wziąć za pisanie czegoś... Dziwnego Idea mi się podoba, wykonanie już nie.
Dalej. Czekam na ten h-e!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Sob 12:51, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
O tak, robim z tego tasiemca
Cieszycie się? Nie? To wszystko przez Dziagę, ją trzeba zlinczować
Ja jestem podatna na prośby i namowy
Miłego czytania. Jeśli ktoś wie, dlaczego Holmes podejrzewa tę kobietę, proszę o PW, chętnie zobaczyłabym wasze detektywistyczne żyłki w akcji
PS. Za pomoc przy poprawie dziękuję iskrzakowi.
Zostań
część 3
Londyn zamieniał się w wielkie bagno zawsze na początku jesieni. Brudy podłych, ubogich ulic spływały drogami, one same bardziej podobne były do rzek. Kostki brukowe rozjeżdżały się, piasek spomiędzy nich wymywała woda. Deszcz ściekał po dachach, kapał żałośnie na parapety, zacinał w okna, uniemożliwiał jakiekolwiek spacery. Jedynym zajęciem w te ponure dni było wygrzewanie stóp przy kominku, w którym bierwiona nieuchronnie dogasały, a iskry strzelały wesoło, co było całkowitym przeciwieństwem aury na zewnątrz.
Holmes chodził po domu zły, nieco przygaszony, we znaki dawała mu się przedłużająca bezczynność. Całymi dniami siedział głęboko w fotelu, zasnuwając cały salon dymem, nie pozwalając nawet najlżejszemu podmuchowi wiatru wedrzeć się do środka. Uznałem, że pokłócił się najwyraźniej z powietrzem, skoro nie pozwala nikomu nim oddychać.
Pani Hudson, gdy była rozsierdzona, potrafiła kłócić się z moim przyjacielem po kilkanaście razy dziennie. Nie żeby nie przeszkadzało mi jej ciągłe narzekanie i wymijające odpowiedzi Holmesa, ale jednak wolałbym zaznać upragnionego spokoju. Nie było to możliwie przy kapryśnym charakterze detektywa, z którym zdecydowałem się zamieszkać pod jednym dachem. Nie żałuję, ale jednak mogłem trafić na mniej wymagającego towarzysza.
Właśnie doczekałem się kolejnego smętnego i zdecydowanie bardzo irytującego koncertu na skrzypcach, po którym mogłem spodziewać się jedynie, że Holmes pogrąży się znów w tej beznadziejnej melancholii, która nie opuszczała go nawet na krok od przynajmniej tygodnia. Nawet niedawno odniesiona rana zaczynała zwracać się przeciwko mnie, dopingując mego towarzysza w sprawianiu mi bólu. Teraz walczyłem już na dwóch frontach. Fizycznym – owa rana - i psychicznym – apatia Holmesa.
Dzień, w którym Holmes mógł zrobić coś nieodpowiedniego zbliżał się ogromnymi krokami, już widziałem te jego nieodpowiednie i rozmarzone spojrzenia rzucane w stronę mojego, niezbyt dobrze z resztą ukrytego kuferka z przyrządami medycznymi i lekami. Groźne i deprymujące spojrzenia, które mu rzucałem odpierał jedynie takimi przeraźliwie ponurymi i przepraszającymi.
Zaczynałem się denerwować, jeszcze kilka dni, a Holmes się złamie. Na to pozwolić nie mogłem. Dlatego właśnie, kiedy w naszych drzwiach pojawiła się spłoszona kobieta, przyjąłem ją najgościnniej, jak potrafiłem i zaproponowałem jej, aby poczekała na mego przyjaciela kilka minut, bowiem zaraz miał wrócić z niecodziennego spaceru. Była ona wysoka, miała więcej niż pięć i pół stopy wzrostu. Cechowała ją szczupła sylwetka, ostre, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, oraz ta bijąca w oczy duma, zapewne z nieposzlakowanego drzewa genealogicznego, bądź statusu społecznego. Suknię miała wytworną, nowoczesną, z tego, co się orientowałem, była też zgodna z najnowszymi trendami. Nosiła ją pewnie, doskonale świadoma swojego gustownego i zwracającego uwagę wyglądu. Posiadała także kapelusz, jeden z tych droższych, ogromnych, przewiązanych grubą wstęgą. Torebkę, najpewniej skórzaną, położyła na swoich nogach, trzymała ją swobodnie, oznaczało to, że wie, po co tu przyszła. Jednak wyraz jej twarzy nieco odstręczał mnie w jej wyglądzie. Pewność siebie, tak doskonale wyćwiczoną, zaburzał cień strachu, oczy miała rozbiegane, wrażenie, że na każdy głośniejszy odgłos zerwie się z fotela i ucieknie z krzykiem, nawiedzało mnie nieustannie. Usta ułożone miała w pogardliwy półuśmiech, gdy lustrowała nasz skromny dobytek.
- Doktorze Watson, ufam, że jest pan bardzo miłym i błyskotliwym dżentelmenem, lecz przybyłam tu porozmawiać z tym jakże znanym detektywem, któremu pan tak dzielnie towarzyszy. Niech pan mnie nie zwodzi i powie, czy go dziś zastanę – powiedziała władczym głosem, nie podobało mi się ani jedno jej słowo. Nie podobała mi się też ona sama, kojarzyła się raczej z podstępnym wężem, czającym się gdzieś w trawie, by ukąsić pierwszego napotkanego wędrowca.
Zanim jednak zdążyłem jej odpowiedzieć do salonu wszedł Holmes, jeszcze w płaszczu, butach i kapeluszu. Ten ostatni rzucił z rozmachem na stół. Pani Hudson, która dreptała zaraz za nim, wydała z siebie cichy okrzyk i porwała go, po czym wybiegła z pokoju. Holmes uśmiechnął się pod nosem i szarmancko ukłonił się w stronę siedzącej damy. Jego brwi zmarszczyły się, gdy rzucił okiem na jej twarz.
- Wybaczy pani, ale czy my się przypadkiem nie znamy? – zapytał, całując jej dłoń i opadając na fotel. Jego czoła nie przecinała żadna bruzda, twarz znów przypominała pokerową maskę, z której nie dałoby się wyczytać żadnego nowego spostrzeżenia.
- Przykro mi, lecz muszę przyznać, że widzimy się po raz pierwszy. Jeśli dobrze rozumiem, pan Sherlock Holmes? – spytała, emanując pewnością swoich słów.
- Oczywiście, milady de Winter. A jak się ma pani mąż? Widziałem go ostatnio...
- Ja właśnie w tej sprawie, detektywie. Mój mąż został znaleziony nieżyw dzisiejszego ranka – rzuciła szybko, Holmes zmarszczył czoło i zamyślił się.
- Będzie pani tak miła i opowie, co zaszło?
- Naturalnie. Dzisiejszego ranka jak zawsze wstałam wcześniej, codziennie budziłam się przed mężem. Wstawałam wtedy i schodziłam na dół, do jadalni, aby napić się kawy i przeczytać ranne gazety. Jednak dziś, kiedy tylko się obudziłam, poczułam irracjonalny strach. Natychmiast ubrałam mój peniuar i zajrzałam do łazienki, a także wszystkich pokoi na piętrze. Nic nie znalazłam, więc uznałam moje odczucia za urojenia i...
- Używa pani kremu do rąk z rana, milady?
- Ja – wydusiła zbita z pantałyku. – Owszem.
- Czy dziś rano także go pani nałożyła?
- Tak, jak tylko się budzę, od razu z niego korzystam.
- Dobrze, niech więc pani kontynuuje.
- Wtedy poszłam do kuchni, jak zwykle. Około piętnaście minut później usłyszałam kroki w naszej sypialni. Niewątpliwie należały do mojego męża.
- O której obudziła się pani dzisiejszego dnia?
- Sądzę, że było zaledwie kilka minut po ósmej – powiedziała wyniośle, a Holmes pokiwał głową. – Do kuchni weszła służąca, rozmawiałam z nią jakieś pięć minut. Nakazałam jej iść do naszej sypialni i zapytać mego męża, czy już zamierza zejść na śniadanie. Znalazła ona klucz w drzwiach do pokoju i natychmiast zbiegła po mnie na dół. Rozumie pan, służący nie mają prawa wejść do naszej sypialni.
- Kto miał klucze do tych drzwi?
- Ja, mój mąż i właściciel domu, brat męża.
- Czy zauważyła pani, że któregoś z nich brakuje?
- Nie, mam swój klucz zawsze przy sobie. Nikt nie wiedział, gdzie mój mąż chowa swój.
- A jego brat?
- Sądzę, że przechowuje go w sejfie, który trzyma w swoim gabinecie.
- Nie słyszała pani żadnych hałasów dochodzących z piętra?
- Absolutnie żadnych.
- Proszę mi opowiedzieć, co zobaczyła pani i zrobiła, gdy weszła do pokoju.
- Drzwi nie były zamknięte na zamek, a na pewno je zamykałam. Klucz nadal można było znaleźć w otworze. W środku, tuż przy łóżku, tak jakby został zaatakowany tuż po wyjściu z niego, leżał mój mąż. Miał zakrwawioną głowę, a gdy sprawdziłam jego puls, nie mogłam go wyczuć. Natychmiast posłałam jednak pokojówkę po lekarza i policję.
- Czy zauważyła pani coś niezwykłego? – spytał Holmes, patrząc na nią tym swoim przenikliwym spojrzeniem. Kobieta nieco zmieszała się.
- Nie, sądzę, że nie.
- Proszę się zastanowić, to bardzo ważne – powiedział spokojnie, a dama poczerwieniała na twarzy. – Nie? Dobrze. W takim razie, niech mi pani powie, dlaczego zgłosiła się pani do mnie?
- Myślałam, że to oczywiste! – rzuciła z oburzeniem. – Mój mąż został dziś rano zamordowany!
- Tak, doskonale to rozumiemy. Ale dlaczego zdecydowała się pani opowiedzieć mi o tym wszystkim. Skoro i tak pani kłamie, może się przyznać także do zabójstwa męża!
- Jak pan śmie! – krzyknęła i gwałtownie wstała.
- Proszę uspokoić się i usiąść. Nie wypada się pani tak unosić – mówił flegmatycznie. Nie poruszył się ani odrobinę, gdy kobieta zamachnęła się na niego. To ja złapałem jej rękę, tuż przed jego twarzą. – Myślę, że wiem o tej sprawie prawie wszystko, brak mi jedynie dowodów i motywu, milady. Dlatego zamierzam udać się do pani domu już teraz.
Kobieta odetchnęła i nakryła twarz po raz kolejny maską.
- Proszę bardzo, panie Holmes. Ale uprzedzam, że i tak pan nic nie znajdzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lady Makbeth
Młody Frankenstein
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: planeta Melmac ;)
|
Wysłany: Pią 18:59, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
I co? Nikt nie komentuje? Brzydkie hatsonki! Tak się nie robi!
Zdaje się, że nawet samej sobie muszę przyłożyć za niesubordynację
Muszę cię, Atris pochwalić. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, podoba mi się ta intryga, jest bardzo ciekawie zarysowana
No i hatson! Jak można nie chwalić hatsona!
Życzę Wena
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Atris
Ukryte Ostrze
Dołączył: 13 Sty 2010
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Hilsonlandu
|
Wysłany: Pią 20:03, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Okay, praktycznie wymęczyłam na was ten jeden komentarz (Lady, tobie przypadło to zaszczytne... eeee... zadanie ), więc macie
Ale wiecie, prooszę, chcę wiedzieć, że jestem potrzebna
A jak będziecie grzeczni to mam napisany kolejny, w którym cała zagadka się rozwiązuje
Miłego czytania
Zostań
Część 4
Kobieta wyszła z domu pierwsza. Szła, nieoglądając się za siebie, i wsiadła do prywatnego powozu, w którym najwyraźniej nie było dla nas miejsca. A przynajmniej tak twierdził Holmes. Zajęliśmy dorożkę, która zajechała pod nasz dom.
- I cóż sądzisz o tej damie, mój drogi Watsonie? – spytał, nieznacznie pochylając się w moim kierunku. Wpatrywał się we mnie przenikliwie, oczekując jakiegoś, zapewne mało błyskotliwego, stwierdzenia.
- Nie uważam, abyś chciał, żebym podzielił się z tobą moimi subiektywnymi spostrzeżeniami – mruknąłem, odwracając wzrok.
- Właśnie o to cię proszę, kochany. Więc co o niej sądzisz?
- Jest... fałszywą kobietą. – W oczach Holmesa błysnęła duma.
- Otóż to. Zachowywała się nerwowo, co poniekąd można było wyjaśnić zabójstwem męża. Ale niektóre jej... wybryki były wprost niepoprawne. Coś jeszcze, Watsonie?
- Hmm... miała białe rękawiczki, które...
- Tak! Były poplamione brązowym kremem! Wspaniale, że to zauważyłeś! – Jego entuzjazm był zaraźliwy.
- Czyżby niecny krem do rąk był sprawcą morderstwa? – zapytałem sarkastycznie, usiłując poskładać sobie fakty i jego podpowiedzi w logiczną całość.
- Oh, mój drogi. Nie! Skądże! Krem jest raczej... świadkiem zbrodni. Nie uważasz, że to pasjonujące? – Holmes ledwo mógł usiedzieć na miejscu.
- Czy będzie to dla ciebie zaskoczeniem, jeśli powiem, że nic nie rozumiem?
- Nie, mój kochany. To zupełnie zrozumiałe. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie – wyznał i zamyślił się, patrząc przez okno na mijane ulice. Spoglądałem na niego chwilę i sam także pogrążyłem się w myślach i domysłach.
***
- Witam cię, Lestrade. Rozumiem, że to ciebie przydzielono do tej, jakże skomplikowanej, łamigłówki? – Sherlock uścisnął dłoń inspektorowi.
- Jak widać, Holmes. Właśnie miałem do ciebie się wybrać – powiedział. Mój przyjaciel spojrzał na niego bystro, zmarszczył czoło.
- Wybrać się? Do mnie?
- Tak. Nie ma żadnych śladów, nie wiem, co mogło się tutaj stać.
- Wspominałeś o tym może milady de Winter?
- Hmm... możliwe. Na pewno mówiłem o tym Clarensowi. – Holmes pojaśniał na twarzy i rozejrzał się po ogromnym holu.
- Czy możemy przejść na miejsce zbrodni? – spytał i, nie czekając na mnie, czy policję, ruszył pewnie po schodach na górę. Przeszedł korytarzem, pilnie oglądając wszystkie klamki w drzwiach. Uśmiechał się przy tym do siebie i szeptał coś cicho, choć ja, gdy szedłem za nim, nic nie widziałem. W końcu dotarł do pokoju na końcu korytarza. Był otwarty, przy wejściu stał jeden z pracowników Scotland Yardu.
Zamordowany mężczyzna leżał przy łóżku, jak wspomniała pani de Winter. Ułożony był na wznak, na plecach, z rozrzuconymi nogami i rękami. Holmes podszedł do niego ostrożnie, nakazując nam pozostanie przy drzwiach. Nachylił się nad ofiarą, powąchał jej wargi, przeszukał kieszenie jego piżamy i, najwyraźniej nic nie znalazłszy, rozpoczął dokładne oględziny pokoju.
Chwilę przyglądał się dywanowi, kilka minut wędrował w kółko mrucząc pod nosem, a zajrzenie pod łóżko i do szuflad w szafie zajęło mu zaledwie kilkanaście sekund.
- Mam nadzieję, że w tym pokoju wszystko pozostało nienaruszone?
- Oczywiście, Holmes. Wszystko jest na swoim miejscu – odpowiedział Lestrade, przyglądając się memu przyjacielowi ciekawie. W drzwiach stanęła pani domu. Obrzuciła pokój wzrokiem.
- Czy skończył pan, detektywie?
- Tak. Myślę, że tak. Zejdziemy do kuchni? Mam do pani jeszcze kilka pytań.
Kobieta skinęła głową i ruszyła w dół po schodach. Idąc za nią, obejrzałem się na Holmesa, lecz ten wciąż stał przy drzwiach pokoju i rozglądał się. Westchnąłem, wzruszyłem nawet ramionami i, by nie ściągać na niego spojrzeń policjantów ze Scotland Yardu i milady de Winter, starałem się nieco ich zagadać.
Na dole byliśmy już od pięciu minut. Pani domu spojrzała na nas przelotnie, jej oczy rozszerzyły się, gdy nie zauważyła mojego przyjaciela wśród nas. Przeprosiła mnie i moich towarzyszy i niemal chyłkiem ruszyła z powrotem na górę. Poszedłem za nią, zważając by nie zauważyła moich poczynań.
Okazało się, że Holmes stoi w kącie z pokojówką, która w dłoniach obraca złotą monetę. Szeptała coś z przejęciem, wypieki na twarzy świadczyły o tym, że zdradzała jakieś niepotwierdzone plotki, ale też mogły oznaczać to, że w swej gadatliwości, wygadała którąś z tajemnic jej pani. Milady natychmiast podeszła do nich, piorunując służącą wzrokiem. Biedna dziewczyna skuliła się przy ścianie, Holmes natomiast uśmiechał się od ucha do ucha.
- Tak, mój drogi Watsonie. Sądzę, że mam w dłoniach wszystkie sznurki, które udało się tej kobiecie zapleść – westchnął i machinalnym ruchem położył mi dłoń na ramieniu, gdy wsiadaliśmy do dorożki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Pią 20:04, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
iskrzak
Captn'
Dołączył: 09 Sty 2010
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z ruskiego budzika
|
Wysłany: Pią 21:18, 29 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wciągające i nadal trzyma poziom pod każdym względem. Stylistyka wspaniała, a to:
Cytat: | Wpatrywał się we mnie przenikliwie, oczekując jakiegoś, zapewne mało błyskotliwego, stwierdzenia. |
Jest idealnie prawdziwe.
Zagadka! Nawet nie wiesz, jak mało ludzi decyduje się ją włączyć. A tutaj jest, i to bardzo fajna.
No więc mam zaciesz i ostrzę zęby na następną część.
Tylko nie waż się na niej zakończyć! D:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|